NASZ PRZEMYŚL – KWIECIEŃ 2022 NUMER 04 / 210

 

 

Przemyśl stał się symbolem

Po ponad stu latach jesteśmy znów na ustach całego świata. Wtedy podczas I wojny światowej w trakcie walk o Twierdzę Przemyśl – teraz ponownie z powodu wojny, toczącej się tuż za naszą granicą.

To czego doświadczyliśmy od 24 lutego, kiedy armia Putina zaatakowała Ukrainę, nazywane jest największym kryzysem uchodźczym w dziejach. W reakcji na ogrom ludzkiego nieszczęścia uznano nas za wzór zaangażowania i wszechstronnej pomocy ofiarom brutalnej agresji.

Nasze miasto zmieniło się od pierwszego dnia, kiedy zaczęli do nas napływać uciekinierzy z ogarniętej wojną Ukrainy. Stało się pierwszym miastem, do którego przybywają, jadąc pociągiem z Odessy, Kijowa i Lwowa lub przechodząc i przejeżdżając przez przejście graniczne w Medyce, często po trwającej kilka dni podróży. Jak do tej pory, po miesiącu wojny, przez nasze miasto przejechało co najmniej 700 tysięcy ludzi. W najtrudniejszych momentach było to nawet 60 tysięcy uchodźców dziennie, czyli tylu
ilu Przemyśl liczy mieszkańców. Cała więc uwaga i siły były przez te tygodnie skierowane na opiekę nad nimi – zapewnienie im wyżywienia, przynajmniej podstawowej opieki medycznej, czasami także psychologicznej i w końcu miejsca do odpoczynku, trwającego od kilku godzin do kilku dni. Po tym wszystkim organizowany jest dla nich transport
do innych, zwykle większych ośrodków miejskich w Polsce i za granicą.

Dzięki pomocy rządowej, służb wojewody podkarpackiego i innych samorządów, w tym również zagranicznych, ten transport udało się zorganizować bardzo sprawnie.
Z naszego dworca, poza pociągami kursowymi, wyjeżdżają pociągi specjalne do
Polski i np. do Pragi czy Berlina. Dziennie rusza w różnych kierunkach także nawet
10 autobusów.
Przemyśl w tych dniach śmiało można nazwać światową stolicą wolontariatu
– dziennie przez punkt recepcyjny na Dworcu Kolejowym i w Centrum Pomocy
Humanitarnej przewijało się nawet 1200 wolontariuszy. Przybyli do nas nie tylko z najbliższej okolicy, ale z każdego zakątka świata: Japonii, Brazylii, Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Izraela i innych. To ich zasługą jest to, że pomoc udzielana
jest bardzo sprawnie i nikt z uchodźców nie pozostaje bez opieki.
Swoje serca otworzyli wszyscy: przemyślanie i ludzie z wielu krajów świata, od których napływają dary i pieniądze.

Miejskie magazyny gromadzące tę materialną pomoc, mieszczące się m.in. w budynku Urzędu przy ul. Wodnej oraz w byłym sklepie wielkopowierzchniowym przy ul. Lwowskiej, szybko się zapełniają, równie szybko jednak ta pomoc trafia do potrzebujących. To nie tylko uchodźcy w Przemyślu, ale także Ukraińcy, którzy pozostali na miejscu, w swoim kraju.

W ciągu miesiąca od rozpoczęcia wojny, dzięki pośrednictwu miast partnerskich Przemyśla w Ukrainie, ruszyło tam około 50 ciężarówek z najpotrzebniejszymi darami. Pomagają też nasze miasta partnerskie w innych krajach z Paderborn na czele, które pierwsze zareagowało na potrzeby uchodźców.

Sytuację w Przemyślu relacjonują na bieżąco światowe media. Przez miasto przewinęli się przedstawiciele chyba każdej znaczącej redakcji, a każdy z nich jest pod wielkim wrażeniem postawy przemyślan. Ich relacje są niezwykle ważne, aby uświadomić mieszkańcom innych krajów z jak wielkim kryzysem mamy do czynienia.

Podobną rolę odgrywają przedstawiciele organizacji pozarządowych z całego świata, którzy się tutaj pojawili, a także osoby reprezentujące ważne instytucje reagujące na kryzys, m.in. ONZ.

Niewiele niestety wskazuje na to, aby wojna tocząca się za naszą wschodnią granicą miała się szybko zakończyć. Miasto przygotowuje się na nowe formy niesienia pomocy uchodźcom, a samorząd bardzo liczy na utrzymanie mobilizacji społeczności naszego miasta, która jest tak podziwiana na świecie za okazywane serce, ofiarność i niezwykłą otwartość.

 

Tekst i zdjęcia: WITOLD WOŁCZYK

 

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”


 

 

 

 

Drapieżny wiatr

21 marca obchodziliśmy Światowy Dzień Poezji, w tym roku w innej rzeczywistości. Nagle stanęliśmy przed faktem wojny, tuż obok. Wyniszczenie, bieda, śmierć tysięcy ludzi to ogromna rana dla państwa i narodu która zabliźnia się przez wiele lat. Napawa mnie dumą, że jak zawsze w trudnych chwilach potrafimy się zjednoczyć jako naród i służymy pomocą potrzebującym. Ubolewam nad całym złem wojny, niszczeniem kultury. Wojna siłą rzeczy staje się również tematem poezji. Poeci walczą poprzez słowo, wyrażają swoją dezaprobatę i obrazują jej okrucieństwo. Nie da się przejść obojętnie. Ciągle słyszymy o jakimś zarzewiu wojennym, ma to miejsce z dala od nas. Nikt nie spodziewał się jednak, że w XXI wieku czeka nas wojna tak blisko, u naszych sąsiadów w Ukrainie. Miałam nadzieję, że już nigdy nikt z nas i nigdzie w Europie nie będzie musiał przeżywać piekła wojny, patrzeć na okrucieństwo z jakim mierzą się Ukraińcy. Każda wojna jest złem, cierpią niewinni obywatele; kobiety i dzieci. W ich oczach pozostaną do końca życia naloty, huk, łzy, rozłąka, śmierć, gruzy i zgliszcza, na rękach przeciwnika krew. Wszyscy pragną pokoju: ojcowie bezpieczeństwa dla swoich rodzin, matki by ich dzieci były radosne i miały okazję uczyć się w pokoju i szacunku do innych.

Prezentuję państwu poetki ukraińskie w przekładzie Anny Kamińskiej. Oby nigdy więcej poeci nie musieli podejmować tego tematu.

 

UKRAIŃSKIE POETKI O WOJNIE

Ukraińskie poetki piszą o wojnie: Chrystia Wenhryniuk, Ija Kiwa, Kateryna Michalicyna, Lubow Jakymczuk, Oksana Łucyszyna i Ołesia Mamczycz w przekładzie Anety Kamińskiej.

Chrystia Wenhryniuk

***

Przeczuwając, jak zamilkniesz,
Kładę się w kokon i zamarzam.
Te objęcia lecą za nami.
Gdzieś na dnie wojny cię szukam.
Jak zimna z wiadra woda,
Jak lepki ranem
drapieżny wiatr.
Nie widzę ani rzeki, ani brzegu,
gdzie chowają się w muszlach nasze cienie.
Rozkładać się na rymy i na kości,
Rozmawiać ze źrenicami przechodniów.
Idę do ciebie po omacku,
Znając tylko imię i półoddech.
Bóg daje mi nowe słowa.
Śmierć daje ci nowe naboje.
Ja bród krwi cicho przeszłam
i jak ptak wzleciałam z twojego domu.

Chrystia Wenhryniuk (ur. 1987) – ukraińska poetka, prozaiczka i malarka. Mieszka w Czerniowcach. Autorka zbiorów opowiadań: Katarsys (2005) i Hołyj NarKOTYK (2006), powieści Chutir Ameryka (2013), tomików poetyckich: Boh u stini (2008) oraz Dowhi oczy (2013; wyd. pol. Długie oczy w przekładzie Anety Kamińskiej). Współzałożycielka wydawnictwa dla dzieci Czarne Owce.

Ija Kiwa

***

w piątek
kiedy wszyscy przechodnie są jakby rozochoceni

miasto napełnia się smajlikami
na twarzach billboardach

hej kolego my już się zalewamy
dołącz do nas
żeby pić i śmiać się
pić i szeptać
to nie twoja choroba
nie twoja wojna

dwie kropki myślnik nawias
sklep spożywczy
dwie kropki myślnik nawias
apteka
dwie kropki myślnik nawias
księgarnia

jakby bez sztucznych uśmiechów
jak bez kul
już nie dało się dojść do miejsca przeznaczenia

Ija Kiwa (ur. 1984) – ukraińska poetka, tłumaczka i dziennikarka. Urodziła się w Doniecku, przeprowadziła się do Kijowa. Wiersze pisze po rosyjsku i ukraińsku. Autorka książek poetyckich: Podalsze ot raja (2018) i Persza storynka zymy (2019). Przekłada wiersze współczesnych poetów ukraińskich, rosyjskich i polskich.

Kateryna Michalicyna

(simple things)

dzieci strącają ostatnie jabłka z nagich drzew
a ktoś strąca samolot
komuś tak łatwiej
bo oduczył się już po prostu: jabłka
kijem
w przezroczystym sadzie
gdzie nie ma niczego
tylko wiatr
i nagie drzewa
i najbardziej naturalne ruchy:
rzucić i złapać

a samolotu nie złapiesz
tu nawet ziemia jest bezsilna
i anioły
a co dopiero maleńki ty

samolotu nie złapiesz
nie złapiesz
na nagim niebie
gdzie nawet gałęzi nie ma
żeby się zaczepić

a dzieci się śmieją
i strącają
czerwonoboczne
robaczywe
wyschnięte od słońca
jabłka

Kateryna Michalicyna (ur. 1982) – poetka, tłumaczka, redaktorka. Pochodzi z okolic Równego, mieszka we Lwowie. Skończyła biologię i filologię angielską. Pracuje jako redaktorka w Wydawnictwie Starego Lwa. Autorka tomików poetyckich: Powiń (2002), Pilihrym (2003) i Tiń u dzerkali (2014). Tłumaczka m.in. książek J.R.R.Tolkiena, Oscara Wilde’a, Sylvii Plath. Z języka polskiego przełożyła Tomka w krainie kangurów Alfreda Szklarskiego (2011).

Lubow Jakymczuk

rozkład

na froncie wschodnim bez zmian
ile można bez zmian?
metal przed śmiercią robi się gorący
a ludzie od niego zimni

nie mówcie mi o jakimś tam Ługańsku
on dawno jest tylko gańskiem
łu zrównali z asfaltem czerwonym
moi przyjaciele zakładnicy –
i do niecka nie dostanę się
żeby wyciągnąć z podziemi, przyziemi, spod ziemi

a wy piszecie wiersze piękne jak wyszywanka
wy piszecie wiersze idealnie gładkie
wysoką poezję złotą
o wojnie nie bywa poezji
o wojnie jest tylko rozkład
tylko litery
i wszystkie one – rrr

Pierwomajsk rozbili na pierwo i majsk –
żeby nieskończenie majaczył jak pierwotnie
znowu tam skończyła się wojna
ale pokój jednak się nie zaczął

a de bal ce wo?
gdzie moje de bal ce wo?
tam więcej nie urodzi się Sosiura
już więcej żaden człowiek nie urodzi się

patrzę na widnokrąg
jest trójkątny, trójkątny
i pole słoneczników opuściło głowy
zrobiły się czarne i suche jak i ja
już strasznie stara
i już więcej nie jestem Luba
tylko ba

22 sierpnia 2014, Lwów

on mówi, że wszystko będzie dobrze

on mówi: rozwalili szkołę, do której chodziłaś
on mówi: jedzenie się kończy, pieniędzy już nie ma
on mówi: pomoc humanitarna z białych ciężarówek to nasz jedyny ratunek
on mówi: pomoc humanitarna właśnie wystrzeliła pociskami

szkoły nie ma
jak to, kiedy szkoły nie ma?
jest pusta, dziurawa, czy wcale jej nie ma?
co się stało z moim zdjęciem, które wisiało na tablicy honorowej?
co się stało z moją nauczycielką, która siedziała w klasie?

on mówi: zdjęcie? komu potrzebne twoje zdjęcie?
on mówi: szkoła się roztopiła – ta zima jest za gorąca
on mówi: nauczycielki nie widziałem i nie proś, żebym jej szukał
on mówi: widziałem twoją chrzestną – jej już nie ma

uciekajcie
rzućcie wszystko i uciekajcie
zostawcie dom, piwnicę z dżemem morelowym
i różowe chryzantemy stojące na werandzie
psy zastrzelcie, żeby się nie męczyły
rzucajcie tę ziemię, rzucajcie

on mówi: nie opowiadaj bzdur, my codziennie rzucamy ziemię – na trumny
on mówi: wszystko będzie dobrze, niedługo przyjdzie ratunek
on mówi: pomoc humanitarna już jedzie

2 grudnia 2014, Kijów

Lubow Jakymczuk (ur. 1985) – poetka, dziennikarka, scenarzystka i animatorka kultury. Urodziła się w Pierwomajsku, w obwodzie ługańskim. Autorka tomików poezji, jak MODA (2009) oraz Abrykosy Donbasu (2015). Jest jedną z autorek scenariusza filmu dokumentalnego Dom „Słowo” (2017), pokazywanego również na Warszawskim Festiwalu Filmowym. W 2015 roku kijowski magazyn „New Time” zaliczył ją do stu najbardziej wpływowych ludzi kultury na Ukrainie.

Oksana Łucyszyna

***

potem przychodzi ktoś i mówi – teraz to będzie
twoja twarz
twoje ciało
i ty mówisz – dobrze

na świecie są tylko dwie albo trzy mapy
na które nie możesz patrzeć
mapy miast
od samych nazw ulic chce się krzyczeć
bo to twoje imiona
niezapisane w żadnych dokumentach
to twoje imiona
którymi cię nazywają ci którzy cię kochali

a twarz – to nie tragedia
to można wytrzymać
to przecież nie miłość rozrywająca piersi

to tylko miłości wytrzymać nie można

Oksana Łucyszyna (ur. 1974) – poetka i prozaiczka. Urodziła się w Użhorodzie, od 2001 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ukończyła filologię angielską i francuską oraz gender studies. Autorka tomików poetyckich: Uswidomłena nicz (1997), Orfej Wełykyj (2000) i Ja słuchaju pisniu Ameryki (2010), zbioru opowiadań Ne czerwonijuczy (2007) oraz powieści Sonce tak ridko zachodyt’ (2007). W ramach stypendium Fulbrighta pracowała w Polsce nad doktoratem na temat Brunona Schulza i Waltera Benjamina.

Ołesia Mamczycz

***

las
w którym drzewom odrąbano wierzchołki
las
w którym trawom odrąbano wierzchołki
las
w którym ludzie chodzą bez głów
zwierzęta bez głów
owady bez głów

las
w którym słońcu odpiłowano połowę
niebu oderwano połowę

las
gdzie połowa powietrza
jest w kielichu przestrzeni
a więcej nie ma

tu właśnie mieszkamy

Ołesia Mamczycz (ur. 1981) – poetka. Studiowała twórczość literacką na Uniwersytecie Kijowskim im. Tarasa Szewczenki. Mieszka na przedmieściach Kijowa w komunie twórczej. Zajmuje się edukacją alternatywną. Autorka tomików poetyckich: Perekotybole (2005), Obkładynka (2014), Sonce piszło u dekret (2014). Organizatorka wielu akcji czytania wierszy podczas Majdanu.

 

Aneta Kamińska (ur. 1976) – poetka i tłumaczka poezji ukraińskiej. Autorka książek poetyckich: Wiersze zdyszane (2000), zapisz zmiany (2004), czary i mary (hipertekst) (2007), autoportret z martwą naturą. ostatnie wiersze nazara honczara napisane przez anetę kamińską (2018, nominacja do Nagrody Nike 2019), więzy krwi (2018) oraz czernowitz czarowidz (2021). Wydała wybory przekładów wierszy: Nazara Honczara Gdybym (2007), Hałyny Tkaczuk Ja ta inszi krasuni/ Ja i inne piękności (2011), Chrystii Wenhryniuk Dowhi oczi/ Długie oczy (2013), Borysa Humeniuka Wiersze z wojny (2016), Lubow Jakymczuk Morele Donbasu (2018), Julii Stachiwskiej Wszystkie możliwe rzeczy (2019, nagroda „Literatury na Świecie” za przekład), Wasyla Hołoborodki Tęcza na murze (2020, nominacja do ukraińskiej Nagrody Drahomana za przekład), Emmy Andijewskiej Atrakcje z orbitami i bez (2021), prozę poetycką Olafa Clemensena Lato ATO (2020) oraz trzy autorskie antologie: Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska (2011), 30 wierszy zza granicy. Młoda poezja ukraińska (2012) oraz Wschód – Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy (2014).

redakcja odcinka Maria GIBAŁA

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”

 


Figura

Wystawa malarstwa i rysunku Andrzeja Cieszyńskiego

Muzeum Archidiecezjalne w Przemyślu.

W galerii wystaw czasowych Muzeum Archidiecezjalnego w Przemyślu prezentowana jest wystawa malarstwa i rysunku Andrzeja Cieszyńskiego. Artysta od wielu lat tworzy prace inspirowane wybranymi formami, które go otaczają. Są to przede wszystkim muszla i draperia – cykle malarskie i rysunkowe pod tym samym tytułem. Od kilku lat w jego pracach pojawiają się również inspiracje sakralne, które zaowocowały pracami poświęconymi wnętrzom przemyskich kościołów. Szczególne znaczenie dla autora mają rzeźby wypełniające te świątynie. Inspiracje Andrzeja Cieszyńskiego nie ograniczają się wyłącznie do terenu Przemyśla, choć są one z pewnością najsilniejsze.

Ogromnym impulsem do eksploracji dzieł rzeźbiarskich epoki baroku, były podróże do Lwowa i tamtejsze zabytki. Artysta szczególną estymą darzy lwowską szkołę rzeźbiarską, a przede wszystkim jej ostatni okres zwany “lwowską rzeźbą rokokową”. Jednorodność formalna i pieczołowitość warsztatowa to jest to co wyróżnia dzieła z tego kręgu. Najwybitniejszym z pośród działających tu twórców jest Johann Georg Pinsel. To w dziełach, tego biegłego w swej sztuce rzeźbiarza i snycerza, odnajdujemy kwintesencję ekspresji i dynamiki formy zawartej nie tylko w postaciach, figurach, ale i draperiach otulających te figury. I właśnie ta ekspresja, dramatyzm, szeroki gest to bardzo istotne element twórczości Andrzeja Cieszyńskiego, przejęte z baroku i wyrażające jego emocje. Jednak artysta stara się odnaleźć w ich ulotności jakiś uniwersalny, ponadczasowy pierwiastek.

O motywach swoich działań artysta pisze:

W przemyskich kościołach oo. Franciszkanów i oo. Karmelitów spotykamy rzeźby stworzone przez wielkie artystyczne talenty epoki późnego baroku. Właśnie te rzeźby, figury stały się inspiracją mojej twórczości. Pełne ekspresji dzieła wyrażają uniwersalne treści, opowiadają o ludzkich wzlotach i upadkach, cierpieniu i nadziei. Jednakże, pomijając to co uniwersalne, złocone rzeźby posiadają cechy szczególne. Ich treść i forma ukształtowane zostały przez epokę, w której powstały. Przez jej duchowość i artyzm. Po wielu latach przebywania wśród nich staram się odczytać ich bogaty, barokowy świat i podejmuję z nim dialog. Jest to dialog z przeszłością, który umożliwia mi dostęp do uczuć, czy też stanów umysłu współcześnie deficytowych, niemodnych lub wręcz uważanych za szkodliwe. Wśród tych uczuć najgłębszymi są metafizyka towarzyszącego nam cierpienia i niosąca nadzieje transcendencja. Marzy mi się by te formy rzeźbiarskie, przełożyć na język malarski. Ich ekspresję, uduchowione pozy i dynamikę. Zależy mi na emocji wyrażonej gestem, plamą, kreską. Cieszę się formą, przede wszystkim tym, że ona jest. Interpretuję ją. Dukt dłuta przekładam na dukt piórka, węgla, pędzla.

 

Andrzej Piotr Cieszyński studia artystyczne ukończył na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Dyplom obronił w pracowni malarstwa prof. Mieczysława Hermana w 1988 r. W czasie studiów współtworzył grupę twórczą Riders of the Last Black Volga (liczne pokazy w Galerii Kont i Galerii Białej w Lublinie).

W dorobku ma blisko 25 wystaw indywidualnych m.in. w Galerii Białej w Lublinie, Galerii Miejsce zda(e)rzeń w Chełmie, PGSW w Przemyślu, BWA w Kielcach, Gorlicach, Rzeszowie, Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej w Przemyślu, Parlamencie Europejskim w Brukseli / Belgia, Miscolci Galeria w Miszkolcu / Węgry, Galerii Sztuki Współczesnej w Przemyślu, Arboretum w Bolestraszycach, Centrum Kulturalnym w Przemyślu.

Brał udział w ponad 50. wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień, między innymi: Nagroda Zakup Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej na Międzynarodowym Triennale Malarstwa Euroregionu Karpaty “Srebrny Czworokąt” Przemyśl 2003; Nagroda Artystyczna im. Mariana Strońskiego w 2004 roku; H. N. M. Niyodijban Reszesul, Hajduboszormeny / Węgry w 2012 roku. W latach 1999, 2006 i 2013 otrzymał Stypendium Twórcze Prezydenta Miasta Przemyśla, w 1997 roku Stypendium Twórcze Wojewody Przemyskiego. W roku 2007 Otrzymał Nagrodę Marszałka Województwa Podkarpackiego za całokształt działalności. W 2022 roku został wyróżniony odznaką honorową “Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Współpracował z periodykami „Spojrzenia przemyskie” i „Nasz Przemyśl”. Jest kuratorem i jurorem wielu wystaw i wydarzeń artystycznych. Uprawia twórczość w zakresie instalacji, malarstwa i rysunku. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków.

 

tekst: ELŻBIETA CIESZYŃSKA

 

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”


 

Odczarować Medykę…

Wystawa „Wprost ze siebie”. Twórczość Leli z Wolskich Pawlikowskiej (1901-1980) w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej

 

11 marca w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej odbył się wernisaż wystawy „Wprost ze siebie”. Twórczość Leli z Wolskich Pawlikowskiej (1901-1980), a towarzyszyła mu promocja książki o artystce. Książkę można nabyć w muzeum oraz za pośrednictwem internetu, natomiast wystawa potrwa do 3 maja 2022, a więc w kwietniu jest jeszcze czas, by ją zobaczyć. Moim zdaniem – warto, bo eksponowane prace zostały udostępnione nie przez instytucje, a przez rodzinę artystki i osoby prywatne, a więc jest to jedyna i niepowtarzalna szansa, by się z nimi zapoznać. Większość z nich to takie, które były eksponowane jeszcze przed 1939 rokiem, a ochronione w czasie wojny i okresie komunizmu, po blisko dziewięćdziesięcioletniej przerwie, są wystawiane po raz pierwszy.

Aniela (Lela) Wolska urodziła się we Lwowie w rodzinie, która na trwałe zapisała się w historii polskiej sztuki i kultury. Jej dziadkowie ze strony matki – Młodniccy (Wanda z domu Monné – tłumaczka i pisarka oraz Karol – malarz) otoczyli troskliwą opieką spuściznę po malarzach Arturze Grottgerze i Marcelim Maszkowskim. Jej matkę, Marylę, znamy jako malarkę i poetkę oraz animatorkę życia kulturalnego we Lwowie, prowadzącą w swym domu przy ulicy Kaleczej pod Cytadelą znany w mieście salon artystyczno-literacki. Ojciec – Wacław Wolski był inżynierem, wynalazcą, pionierem przemysłu naftowego w Galicji i wydawcą gazety. Siostra Leli to Beata Obertyńska, poetka i pisarka, która jako pierwsza, jeszcze przed zakończeniem II wojny napisała W domu niewoli – wspomnienia z zesłania do łagrów Workuty.

W 1924 roku Lela poślubiła Michała Pawlikowskiego, ostatniego właściciela dóbr medyckich i tym samym weszła do rodziny, której zasługi jako bibliofilów, mecenasów i kolekcjonerów były powszechnie znane i podziwiane. To właśnie mąż zadbał o to, aby na początku lat 30., jako wolna słuchaczka uczęszczała na zajęcia malarstwa do pracowni Wojciecha Weissa i Kazimierza Sichulskiego w ASP w Krakowie. W międzywojniu talent plastyczny Pawlikowskiej znakomicie się rozwinął: ilustrowała książki, wykonywała portrety i pejzaże, dała się poznać jako graficzka i dużo wystawiała. Prywatnie – jako córka, żona i matka – dzieliła swój czas między Lwów, Medykę i Zakopane. I chociaż los nie poskąpił jej rodzinnych dramatów (w 1929 roku zmarła matka artystki, w latach 30. na chorobę Heinego-Medina zachorowała córeczka Agnieszka -„Szyszka”, a po szkarlatynie zmarł synek Łukasz) jej rodzina miała zabezpieczony byt materialny, a ona sama czuła się w swej twórczości wolna i niezależna. W komentarzu na temat teki linorytów poświęconej polskim świętom maryjnym pt. Bogurodzica stwierdziła: „w swej sztuce szukam połączenia malarskich pierwiastków z ekspresją i polskością, […] nie czerpiąc z żadnego wzoru ni stylu, chyba, że ze źródeł ludowych, [chodzi mi o to] aby brać na świeżo, wprost ze siebie, tak, jak czuję”.

Wojna była cezurą w życiu artystki i jej rodziny. Jeszcze we wrześniu Michał przez zieloną granicę przedarł się do Włoch, natomiast Lela z czworgiem dzieci najpierw przebywała we Lwowie pod okupacją radziecką, później po przejściu granicy w Przemyślu – w Generalnej Guberni – w Krakowie i podkrakowskich Goszycach, a następnie, po wielu próbach, uzyskała pozwolenie na wyjazd do Rzymu. We Włoszech malowane przez nią portrety stały się jedynym źródłem utrzymania rodziny. Podobnie było w Londynie, gdzie osiedli Pawlikowscy, kiedy podjęli brzemienną w skutki decyzję o pozostaniu na emigracji. I chociaż z biegiem czasu portretując brytyjskich arystokratów oraz osoby z kręgów dyplomatycznych i artystycznych, Lela jako portrecistka zyskała uznanie i odniosła sukces komercyjny, nie czuła się spełniona. W obcym mentalnie i kulturowo społeczeństwie angielskim nie mogła wypowiadać się „wprost ze siebie” – jej przedwojenna twórczość pełna motywów religijnych, narodowych i ludowych w obcym mentalnie środowisku angielskim była zupełnie niezrozumiała.

W roku 1956, gdy najbardziej prestiżowy leksykon artystów Thieme-Beckera uzupełniany przez Hansa Vollmera opublikował jej biogram, a malarka była u szczytu popularności na Wyspach i w Zachodniej Europie, w Polsce za rządów komunistycznych przemilczano jej osobę i twórczość. Równocześnie Medykę – gniazdo rodowe Pawlikowskich skazywano na niepamięć i nadawano miejscu temu w socjalistycznej nomenklaturze zupełnie inne znaczenie. Była więc Medyka popularyzowana jako wzorcowo prosperujące ogromne Państwowe Gospodarstwo Rolne (kombinat PGR zawłaszczył sobie gospodarczy majdan dawnego majątku). Dwór Michała i Leli rozebrano, a w zabytkowym parku odbywały się polsko-radzieckie „spotkania przyjaźni” suto zalewane alkoholem. Była także Medyka wraz z Przemyślem i Żurawicą nazywana olbrzymim „suchym portem przeładunkowym”, przez który „szła” do polskich hut radziecka ruda żelaza. A w nowszych, już „unijnych” czasach kojarzyła się z granicznym przejściem, w którym w obie strony bardzo długo czeka się na odprawę celną i paszportową; wiadomo – granica Unii powinna być szczelna i prawidłowo zarządzana…

Przywracając pamięć o Anieli Pawlikowskiej, nie przypuszczałam, że prezentacja książki i wernisaż wystawy będą miały miejsce w czasie, gdy słowo Medyka będzie – to nie przesada – na ustach tysięcy osób i w tytułach artykułów na całym niemal świecie. W czasie obecnej wojny, tak tragicznym dla życia ludzi, ich dorobku i dziedzictwa w miejscu, w którym mieszkała i tworzyła Lela Pawlikowska, setki tysięcy osób otrzymuje wsparcie, serdeczność i ciepło. Pomimo tego, że po raz kolejny historia czyniona przez złych ludzi nie pozwoliła „odczarować Medyki” i zwrócić uwagę na jej rangę jako ośrodka kultury, jest nadzieja, że miejsce to nie będzie już przejściem granicznym u kresu Unii, a stanie się symbolicznym mostem trwale łączącym z Unią Ukrainę.

 

tekst : Marta Trojanowska

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”