NASZ PRZEMYŚL – MARZEC 2022 NUMER 03 / 209

 

 

Premiera Diabła Łańcuckiego

19 lutego w krasiczyńskim zamku odbyła się premiera filmu „Diabeł Łańcucki” . Jest to pierwszy odcinek serialu historycznego zrealizowanego na podstawie powieści Jacka Komudy pod tym samym tytułem. Film przenosi widza na teren ziemi przemyskiej i sanockiej w początek XVII wieku w rzeczywistość opisywaną przez Władysława Łozińskiego ponad 100 lat wcześniej.

Co za świat, co za świat! Groźny, dziki, zabójczy. Świat ucisku i przemocy. Świat bez władzy, bez rządu, bez ładu i bez miłosierdzia. Krew w nim tańsza od wina, człowiek tańszy od konia. Świat, w którym łatwo zabić, trudno nie być zabitym. Kogo nie zabił Tatarzyn, tego zabił opryszek, zabił go sąsiad. Świat, w którym cnotliwym być trudno, spokojnym niepodobna.

Jacek Komuda wielokrotnie podkreślał jak ogromną inspiracją jest dla niego twórczość tego pisarza. Wydana w 1903 r. książka Łozińskiego po dzień dzisiejszy jest fascynującą lekturą; cyklem opowieści, które czyta się z zainteresowaniem, a nawet niedowierzaniem.

W ten świat zabiera nas również Jacek Komuda w swoich powieściach wśród których szczególne miejsce zajął „Diabeł Łańcucki” czyli starosta zygwulski Stanisław Stadnicki, warchoł w najgorszym tego słowa znaczeniu. Poczytność powieści i rosnące zainteresowanie epoką staropolską spowodowały próbę przeniesienia akcji „Diabła Łańcuckiego” na ekran. Od wielu lat polskie kino historyczne, pomijając oczywiście historię najnowszą, sprowadza się do ciągle emitowanych odcinków serialu „Czarne chmury”, „Pan Wołodyjowski”, a „Potop” czy „Ogniem i mieczem” stały się polską odmianą Kevina, bez którego nie mogą obyć się żadne święta. Całe pokolenia oglądają te filmy i nikomu się one nie nudzą! Pułkownik Dowgird i jego sługa Kacper czy Andrzej Kmicic i wachmistrz Soroka są najbardziej rozpoznawalnymi bohaterami polskiego kina historycznego epoki staropolskiej. Nieco mniej szczęścia miał serial, który osobiście bardzo lubię „Rycerze i rabusie”. Ale również od jego nakręcenia minęło już, bagatela blisko czterdzieści lat! Jaki jest „Diabeł Łańcucki”? Przekonają się widzowie niebawem.

W rolach głównych występują Radosław Pazura, Mateusz Banasiuk, Piotr Zawadzki, Michał Białecki, Antoni Sałaj, Urszula Nawrot, Emilia Sulej. Niezwykłą rolę odegrała liczna grupa rekonstruktorów, którzy odegrali w filmie rolę nie tylko statystów. Stali się aktorami o profesjonalnym podejściu do gry filmowej, z ogromną wiedzą epoki staropolskiej co dało możliwość zrobienia kapitalnych scen pojedynków, biesiady, konnych pościgów, scen z życia codziennego. Trudno wymieniać w tym momencie wszystkich, którym należy się uznanie i słowa podziwu. Szczególny ukłon w stronę władz samorządowych i lokalnych społeczności, które służyły pomocą zarówno ekipie filmowej jak i realizatorom filmu. A realizatorem jest istniejąca od 2015 roku Fundacja Ułani Króla Jana, która nawiązuje do tradycji 20 Pułku Ulanów im. Króla Jana III Sobieskiego, który stacjonował w okresie międzywojennym w garnizonie Rzeszów. Misję fundacji można streścić w dwóch słowach: przywracanie tradycji. Temu służy Ostoja Tradycji jaką stworzyli i zainstalowali w Malawie gmina Bircza Sławek Kwoka wraz z Edytą. Trudno nawet wymienić wątki jakie należałoby poruszyć, żeby chociaż w skrócie naświetlić kulisy powstawania filmu, osobę autora scenariusza Jacka Komudy, reżysera Macieja Jurewicza, …. Warto dodać, że świetna muzyka Marka Kuczyńskiego oraz zdjęcia Zdzisława Najdy są bardzo silnym atutem filmu. Do tematu należy wrócić prezentując „Ostoję Tradycji” i jej działalność w następnym numerze „Naszego Przemyśla”.

Tekst i zdjęcia: Lucjan Fac

 

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”


 

 

 

 

SŁOŃCE ZGASŁO W MILANÓWKU

Zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz,

(ur. 13 lipca 1935 w Warszawie, zm.3 lutego 2022) wybitny poeta, pisarz, historyk literatury i eseista, dramaturg i krytyk literacki. Profesor nauk filologicznych, specjalizujący się w historii literatury polskiej. Pracownik Instytutu Badań Literackich PAN oraz członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Miał 86 lat. Zadebiutował w 1957roku tomem wierszy „Konwencje”. W 1967 otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich, w 1984 Nagrodę im. Stanisława Vincenza, dwa lata później Nagrodę Literacką paryskiej „Kultury” im. Zygmunta Hertza, a w 2003 Nagrodę Literacką Nike za „Zachód słońca w Milanówku”.Pisarz angażował się w działalność polityczną, podczas kampanii prezydenckiej w 2010 roku oficjalnie popierał Jarosława Kaczyńskiego. Rok później wyróżniono go tytułem człowieka roku przyznawanym przez „Gazetę Polską”.W 1994 roku otrzymał tytuł profesora. Pracował w Instytucie Badań Literackich PAN. Mieszkał w Milanówku, był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Rady Programowej Centrum Nauki Kopernik. Poezja Rymkiewicza odwołuje się klasycznych ideałów piękna, jednak poeta chętniej sięga po formy i wątki barokowe niż antyczne – fascynuje go śmierć, przejawy przemijania w kulturze i biologiczny proces rozkładu ciała. Dążeniem poety jest ująć uczucia w zdyscyplinowana formę wiersza, zrozumiałą dla innych ludzi, a więc odwołującą się do tego, co zbiorowe, znane, wspólne. Powieść „Rozmowy polskie latem 1983” wydana w 1984 roku przyniosła pisarzowi uznanie wśród czytelników i zaowocowała represjami ze strony władz (wyrzucono go z PAN-u). Rozmowy toczone w gronie intelektualistów nie przedstawiały rządów komunistycznych w sposób pochlebny. Jako tłumacz Rymkiewicz zajmował się przekładami poezji Thomasa S. Eliota, Wallace Stevensa, Federica Garcii Lorki, Pedra Calderóna dla la Barki. Autor wielu ważnych książek, począwszy od „Umszlagplatzu”, przez rozprawy historycznoliterackie o Mickiewiczu i Słowackim, eseje historyczne, encyklopedię „Leśmian”, po tomy wierszy. Był też laureatem nagrody Nike za książkę poetycką „Zachód słońca w Milanówku” w 2003 r. Kiedyś w wywiadzie dla „Plusa Minusa” powiedział‚ iż jako mały chłopiec nie wyobrażał sobie‚ że można żyć gdzie indziej niż w Polsce‚ być kimś innym niż Polakiem. „Bardzo się też wtedy dziwiłem – kontynuował – że są na świecie ludzie‚ którzy nie są Polakami. Cóż to‚ myślałem‚ za straszna kara! I za co taka kara? Przecież Pan Bóg nie jest chyba tak okrutny‚ żeby skazywać tylu Anglików‚ Francuzów‚ Niemców na to‚ żeby nie byli Polakami? Coś z tego dziecięcego przekonania jeszcze w nim zostało”. 1 marca 2003 r. poeta napisał „swój bodaj najważniejszy wiersz powstały w postkomunistycznej Polsce: »Warszawa Śródmieście – Milanówek godz. 23,42«” Dramatycznym dopełnieniem tego utworu jest powstały po tragedii smoleńskiej, siedem lat później wiersz „Do Jarosława Kaczyńskiego”.W czterech znakomitych literacko esejach o polskiej historii: „Wieszanie”, „Kinderszenen”, „Samuel Zborowski” i „Reytan. Upadek Polski”, nie tylko interpretował przeszłość, ale i tworzył możliwą wizję przyszłości kraju. Wielokrotnie przywoływał mickiewiczowski podział na dwie Polski: ludzi „rozsądnych”, „Europejczyków”, którzy chcą, żeby Polska przestała istnieć, roztopiła się, i Polskę „szaleńców” i „barbarzyńców”, którzy chcą, żeby istniała. Mickiewiczowski podział, jak pisał w „Reytanie”, pasuje do dzisiejszej rzeczywistości: „Trzeba więc wybierać – albo będziemy ludźmi rozsądnymi i stracimy Polskę; albo będziemy ludźmi szalonymi i przyczynimy się do jej ocalenia”.

Zima w Milanówku

I korzeń sosny i ten wrzosu
Pod śniegiem dobrze jest ukryty
W ogrodzie zima tańczy boso
Biała – jak białe greckie mity

Na szafie siedzi kot uczony
I czyta Sein Und Zeit od końca
Przez ogród lecą trzy gawrony
Widać krwawiący zachód słońca

Zima – to okręt Dionizosa
Zima – to prześwit Heideggera
Zima – jest jak Ariadna bosa
Zima – jak grecki bóg umiera

Ten wierszyk pisał mój kolega
Ów kot uczony spod sufitu
Sosenki wrzosy krew na śniegu
To Milanówek – w mgle prabyt

 

Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie

Za jej trumną szły koty – ale niewidzialne
Koty ułomne oraz koty parafialne

Śnieżek kładł się na grobach bez większej ochoty
Szedł niewidzialny orszak – same zmarłe koty

Zapchlony Żółtek oraz szalony kot Bończa
Z jego ramion zwisała dziurawa opończa

Kot księżej gospodyni za nim kot poety
Niewidzialnie pachniały mielone kotlety

Kot w ostrogach kot Frajszyc w żółtym kapeluszu
Kot Połowa Ogona oraz kot Bez Uszu

Niesiono garnek z kaszą i wilgotne pranie
Kto umiera ten nie wie – co po nim zostanie

Półżywy kot Nazista oraz kot garncarza
Kto umiera ten nie wie – co mu się przydarza

I nie wie kto umiera – czy się przyda Bogu
Szedł kot Skurwiel ten który sika mi na progu

Kot Utopiony w Worku kot Idź do Cholery
Niesiono niewidzialne papieskie ordery

Kot podmiejskiej kolejki stary kot Eliota
Na końcu jeśli chcecie – szła połowa kota

Koleżka naszej Psotki biały kot Półgłówek
Tu u nas każdy chciałby mieć taki pochówek

(…)

 

redakcja odcinka Maria GIBAŁA

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”

 


Leszek Włodek – założyciel Instytutu Kresów Wschodnich im. św. Brunona Bonifacego w Przemyślu

Redaktor Norbert Ziętal w gazecie „Nowiny”, nr 29 (20729) z 11–13 II 2022 r., w artykule Leszek Włodek. Pasjonat. O historii Przemyśla wiedział wszystko, m.in. napisał: „Leszek Włodek prowadził w Przemyślu Instytut Kresów Wschodnich im. Brunona Bonifacego w Przemyślu”. Jako członek tego Instytutu pragnąłbym podać trochę informacji na ten temat i przy okazji pożegnać Zmarłego, którego miałem przyjemność i zaszczyt znać od tylu lat.

Śp. Leszek Włodek w swoim liście z dn. 28 II 1994 r. do Prezydium Oddziału PAN w Krakowie napisał: „[…] 10 marca 1990 r. podczas sympozjum Życie i działalność Brunona z Kwerfurtu zapadła decyzja powołania Instytutu naukowo-badawczego, który będzie zajmował się problematyką wzajemnych stosunków między państwami i narodami Europy Wschodniej […]”.

W sierpniu 1990 r. postanowiono powołać ww. stowarzyszenie. Zgromadzenie założycielskie Stowarzyszenia Instytutu Kresów Wschodnich im. św. Brunona Bonifacego w Przemyślu odbyło się 7 grudnia 1990 r., na którym zatwierdzono statut i deklamację programową oraz powołano Komitet Założycielski. Instytut został wpisany do rejestru stowarzyszeń 5 II 1991 r. w Sądzie Wojewódzkim w Przemyślu – Wydział I Cywilny. I Walne Zgromadzenie Członków odbyło się 5 X 1991 r. Drugie – 28 XI 1992 r.

Leszek Włodek w rozdziale „Nazwa, siedziba i teren działania”, m.in. pisze: „[…] patronem jest św. Bruno Bonifacy z Kwerfurtu (974–1009) męczennik, arcybiskup misyjny, rzecznik pokoju między narodami, państwami oraz zbliżeniem Wschodu z Zachodem, obrońca Bolesława Chrobrego, o którym pisał «kocham go, jak duszę moją i więcej jak życie moje» […]”. W rozdziale „Władze Stowarzyszenia L. Włodek napisał: „Władzami Stowarzyszenia są Walne Zgromadzenie Członków, Komisja Rewizyjna, Kuratorium i Prezydium. Przewodniczącą Komisji Rewizyjnej jest Pani Maria Osiadacz, Przewodniczącym Kuratorium mgr Marian Jerzy Fida, Prezesem Prezydium dr inż. Jan Pająk […]”. W Instytucie Kresów Wschodnich wiele dobrej pracy wykonywali wszyscy członkowie. Instytutowi pomagał Wydział Kultury Urzędu Miejskiego, jak też jego dyrektor M. Olbromski. Wiele serca okazali – oprócz dr. inż. Jana Pająka – dr Walczak, prof. J. Piórecki, J. Bury i H. Zahel. Nieporozumienia podczas III i IV Zgromadzenia Członków Instytutu Kresów Wschodnich w kwietniu 1994 roku sprawiły, że kierownictwo nie zintegrowało się.

Wiele członków Instytutu przygotowywało opracowania do wydania książki Uniccy biskupi przemyscy w latach 1610–1991. Wykonaliśmy fotografie portretów biskupów greckokatolickich jeszcze w dawnej siedzibie abp. Martyniaka przy ul. Grodzkiej. Brak szybkiej koordynacji sprawił, że książkę na ten temat wydał w 1995 r. ks. S. Nabywaniec. Projektowane prace zastopowały, jak i inne planowane inicjatywy. Nie zostały wydane np. moje opracowania biogramów P. Piaseckiego (1579–1649), W.H. Sierakowskiego (1699–1780) i abp. I. Tokarczuka.

Goście odwiedzając Pana Leszka Włodka mogli zawsze podziwiać jego bogatą bibliotekę domową przy ul. Mickiewicza 59, o czym pisze red. N. Ziętal. Całą wiedzę tych ksiąg miał on w swojej głowie. Niech odpoczywa w spokoju.

 

tekst: Jan Ryszard Mach

 

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”


 

Żagle w miniaturze

Drogi wodne od czasów przedhistorycznych po dzisiejsze stanowią niezwykle ważną rolę w komunikowaniu Ziemi. To w dużej mierze jej szlakami europejscy odkrywcy wiekami wypełniali białe plamy na mapach, odkrywając nowe kontynenty, krainy czy akweny.

Zjawisko to ukształtowało świat, w jakim dzisiaj żyjemy. Natomiast dzisiejszy światowy handel nie mógłby funkcjonować bez kontenerowców, przewożących potężne ilości towarów. Kontenerowce – wodne wehikuły dzisiaj poruszają się za pomocą motorów spalinowych. Jednak jeszcze do przełomu XIX i XX w. głównym pędnikiem statków handlowych były żagle – forma napędu towarzysząca ludzkości od pradziejów. Jakie były początki żeglugi i między innymi dzięki czemu mamy wgląd w czasy jej ewolucji?

Początki.

W przeciwieństwie do momentu pierwszego użycia pojazdów jak samolot, lokomotywa czy balon niemożliwe jest ustalenie dokładnej chwili, kiedy człowiek dokonał pierwszego rejsu na wodzie. Możemy wyobrazić sobie scenę sprzed dziesiątków czy setek tysięcy lat, podczas której nasz pionier żeglugi po gwałtownym znalezieniu się w toni rzecznej pochwycił się płynącego kawałka pnia. Pień ten stał się jednocześnie środkiem lokomocji, który przetransportował go w dół owej rzeki. Z czasem paleolityczni ludzie dzięki związaniu kilku konarów ze sobą stworzyli stabilną platformę, na której mogli nie tylko stać ale także transportować przedmioty. Z biegiem czasu dzięki obserwacji natury nasi pierwsi żeglarze zwrócili uwagę na istnienie siły aerodynamicznej, która zarówno liście na wietrze jak i kawałek wyprawionej skóry wprawiała w ruch. Stąd wynalazek wyeksponowanego na wiatr pędnika w formie skórzanego żagla, zamocowanego za pomocą kijów i linek do kadłuba. Dzięki niemu mogli oni sterować i pływać takim pra-statkiem w rożnych kierunkach np. po jeziorze czy nawet morzu. Taki statek najprawdopodobniej budowany był na całym świecie niezależnie. Przypuszczalnie pierwsi mieszkańcy Australii – Aborygeni na ich pokładach dotarli do jej brzegów. Przedstawicielem takiej archaicznej tratwy jest brazylijska jangada, która przynajmniej od sześciu tysiącleci służy tamtejszym mieszkańcom na rejsy na odległość do 40 km wgłąb morza. W ten sposób dawni ludzie zasiedlali także archipelagi – wyspy i wysepki w różnej odległości od stałego lądu. Epoka neolitu przyniosła początek pierwszym strukturom o charakterze państw, co wiązało się z wymianą towarów, kultury i idei pomiędzy nimi. Tym samym naturalnie wymuszały one rozwój nowych technik i wynalazków. W którymś momencie dziejów, dzięki rozwojowi obórki drewna ewoluowała także budowa statków wodnych. Statki nabrały bardziej hydrodynamicznego kształtu wrzeciona, zyskując także burty chroniące przed falami.

Statki budowano w neolitycznych kulturach całego świata, które z racji izolacji geograficznej nie miały ze sobą kontaktu. Zjawisko to, wynikające z definicji konwergencji, czyli wykształcania się takich samych rozwiązań niezależnie w takich samych warunkach sprawiało, że budowane jednostki służyły wyglądały podobnie oraz służyły do takich samych celów. Warto tutaj zadać pytanie, jakie ślady z przeszłości przekazują nam wiedzę o początkach żeglugi? Wymienić możemy przekazy tekstowe, wśród których znamy relację greckiego geografa Strabona, który pisał o mieście Tartessos. Z niego to żeglowano już siedem tysięcy lat temu. A ślady materialne? Najprostsza odpowiedź, jaka przychodzi do głowy to wrak statku. Najstarszy znany wrak na dnie morskim, jaki dzisiaj mamy możliwość zbadać znajduje się na dnie Morza Czarnego. Ta starogrecka jednostka zatonęła ok. 400 r. p.n.e. . Szczególne środowisko, w jakim leży skutecznie zakonserwowało go do naszych czasów. W czasach, z których on pochodzi basen Morza Śródziemnego był dobrze skomunikowany a narody greckie walczyły z najazdem perskim. Wspomniany port w Tartessos obsługiwał statki jeszcze cztery i pól tysiąca lat wcześniej. Pozostają źródła ikonograficzne. Jednym ze starszych wizerunków statków jest płaskorzeźba pochodząca z VIII w.p.n.e. z pałacu Sanheryba czy przedstawienie fenickiej jednostki typu diera. Jednakże istnieje także inne źródło wiedzy w temacie dawnego szkutnictwa. Są to makiety. Najstarszymi, znanymi dzisiaj są modele statków ze starożytnego Egiptu, datowane na pięć tysięcy lat przed naszą erą. Innym przykładem jest makieta żaglowca z grobowca w miejscowości Tell Abu Shahrair z Mezopotamii, datowana na czwarte tysiąclecie przed naszą erą. Wykonana z gliny, posiada wrzecionowaty kształt łodzi z burtami oraz maszt. Także tutaj należy tu zwrócić uwagę na zjawisko konwergencji Jej przykładem są jednostki z prekolumbijskiej Ameryki. Znaleziskiem je ilustracyjnym jest tekstylna makieta prainkaska łodzi wraz z załogą.

Od średniowiecza po współczesność

Żegluga starożytności cechowała się transportem ludzi i towarów blisko brzegu, co związane było z brakiem wyspecjalizowanych narzędzi nawigacyjnych. Pomimo tego już ówcześni żeglarze dokonywali wypraw odkrywczych, jak egipski faraon Neho, żyjący na przełomie VII i VI w. p.n.e. , który prawdopodobnie opłyną całą Afrykę. Podobnego wyczynu miał dokonać Fenicjanin Hanno w VI w. p.n.e., którzy dopłyną do rejonu dzisiejszego Kamerunu. Na tą sytuację wpływ miały także wyobrażenia o kształcie Ziemi jako o płaskiej strukturze i wierzenie w istnienie potworów morskich, co dodatkowo zniechęcało do rejsów w nieznane. Wynalazek kompasu w XI w. i busoli w XIII w., teorie o okrągłym globie czy wreszcie przeszkody na trasach handlowych doprowadziły w XV w. do początku wielkich odkryć geograficznych. Vasco da Gama, Ferdynand Magellan czy Krzysztof Kolumb swoimi wyprawami odmienili świat. Ewolucji ulegał także kształt statków. Dotychczas królujące w Europie małe statki handlowe, jak holk czy koga nie nadawały się do dalekich wypraw oceanicznych. Nie jest przypadkiem, że na typach żaglowców, jak karawela i karaka Krzysztof Kolumb pokonał Ocean Atlantycki. Wynikało to między innymi z zastosowanego układu żagli. Śladem po ówczesnym budownictwie jest tzw. „model z Mataro”. Makieta, wybudowana jako model wotywny znajdowała się w charakterze dziękczynnym w kościele San Simon w miejscowości Mataro. Jest on dobrym źródłem wiedzy na temat technik szkutnictwa XV w., zaś dzisiaj możemy go oglądać w Muzeum w Rotterdamie. Droga morska była praktycznie jedyną trasą, pozwalającą dotrzeć do odległych wysp i kontynentów aż do czasów wynalezienia lotnictwa w XX w. Ten sam XX w. zdawał się kresem także napędu żaglowego. Pędnik parowy oraz motorowy okazały się wydajniejsze, pozwalając budować statki i okręty szybsze i niezależne od warunków pogodowych. Mimo to żaglowce przetrwały w roli jednostek szkolnych, przygotowując do zawodu kolejne pokolenia marynarzy. Czy wiek XXI może całkowicie wymazać żagle ze swojej dawnej – handlowej roli? Kończące się zasoby węgla i ropy oraz troska o ochronę środowiska naturalnego zdaje się być powodem ich powrotu.

O wystawie.

Makiety, budowane od najdawniejszych czasów są nośnikiem informacji nie tylko o samej formie urządzeń, powstających w swoich czasach. Badaczom przekazują informacje technikach czy kontekście ich użycia. Dzisiaj dziedzina zajmująca się budowaniem makiet – modelarstwo jest nie tylko zajęciem, którego celem jest zbudowanie pomniejszonego, trójwymiarowego odwzorowania

tekst : TOMASZ KRÓL

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”