NASZ PRZEMYŚL – MAJ 2023 NUMER 05 / 223

Złoty wiek w dziejach Przemyśla. Miasto renesansowe

Dwa zdania zawarte w tytule, wydające się pozornie różnić  pod względem charakteru  terminologicznego i zawartości merytorycznej, w rzeczywistym ujęciu stanowią jedność wartościującą szeroki obszar życia zbiorowości miejskiej w przybliżonym przedziale  lat  1530- 1630. Złoty Wiek Przemyśla to okres świetności, blasku i  rozwoju na miarę postępu w większości aspektów życia miejscowej społeczności. Pozostawał w ścisłym związku z renesansowymi wartościami i ideałami. Zastanawiające jest w jakim wymiarze kształtowały się one pod wpływem wzorców  z zewnątrz i jaki był w nich udział przemyskiego mieszczaństwa.  Odpowiedź  można znaleźć w zrealizowanym projekcie pt. „Złoty wiek w dziejach miasta – jak Przemyśl stał się bogaty, piękny i sławny”. Zespołowi pracującemu nad realizacją projektu udało się ukazać, na podstawie szczegółowo i szeroko tematycznie przedstawionych  przemian  w  życiu mieszkańców miasta,  cały zakres cech wartościujących ówczesną społeczność miejską, ale także kształtujące je uwarunkowania  zewnętrzne. Szczególne znaczenie miało otwarcie na ówczesny świat o zasięgu europejskim i i bliskowschodnim. Dokonywało się to przez żywe bezpośrednie lub pośrednie kontakty handlowe z kupcami z innych krajów, studia uniwersyteckie we  Włoszech i Niemczech, osiedlanie się wykształconych osób pochodzących z większych miast w Polsce i z za granicy ( medyków, aptekarzy, kupców, prawników). Przemyśl stał się miastem atrakcyjnym dla przybyszy z ośrodków miejskich w kraju i zagranicy. Na stałe wiązali się z miastem przybywający tu mieszczanie krakowscy, z miast śląskich i wielkopolskich. Liczną grupę tworzyli Włosi i Niemcy, a mniejszą  Szkoci i Ormianie.  Duży wpływ na kształtowanie  się nowych postaw i wartości miało miejscowe  duchowieństwo, skupione wokół obu biskupstw- łacińskiego i prawosławnego. Nieocenione i przemożne znaczenie przypisać należy szkole parafialnej, w której wykształcenie, oparte o na aktualnych ówcześnie osiągnięciach wiedzy, zdobywali pod kierunkiem wielu wybitnych  nauczycieli związanych z Akademią Krakowską. Wraz z upowszechnieniem kaznodziejstwa, preferującego wizję świata opartą  na filozofii tomistycznej, podnoszącą znaczenie aktywności wiernych   w życiu ziemskim, postawa taka stawała się coraz powszechniejsza, Należy zwrócić uwagę, że  rozwój miasta związany był ściśle z  państwem za ostatnich Jagiellonów i pierwszych  elekcyjnych królów. Rozwój terytorialny Rzeczypospolitej, jej struktur organizacyjnych , polityki gospodarczej i narodowościowej, stwarzał warunki sprzyjające rozkwitowi miast.

Przemyśl, dzięki swojemu położeniu geograficznemu i warunkom naturalnym, stał się drugim po Lwowie wielofunkcyjnym centrum miejskim w województwie ruskim. Pełnił rolę miasta stołecznego rozległej ziemi przemyskiej ze zjazdami szlacheckimi, sądem ziemskim i grodzkim oraz starostwem. W systemie obronnym państwa, szczególnie po Unii Lubelskiej, stał się obok Kamieńca  Podolskiego i Lwowa trzecią pod względem znaczenia obronnego fortecą zamkowo-miejską rozbudowywaną i utrzymywaną z pieniędzy państwowych, samorządu szlacheckiego i mieszczan.  W czasie zagrożenia wojennego stacjonowało tu wojsko koronne z wyznaczanym komendantem fortecy,  gromadziła się też okoliczna szlachta szukając schronienia.

Sprawnie zarządzane miasto przez rozbudowany i wybieralny samorząd skutecznie przeciwstawiało się destrukcyjnej ingerencji niektórych starostów w sprawy miejskie. Tworzące go kompetentne i nierzadko wykształcone elity o cechach patrycjatu, podejmowały zabiegi w celu poprawy warunków życia w mieście. W celu podniesienia  higieniczny  wybudowano wodociąg, kanał, pokryto ścieki i wywożono nieczystości, likwidowano  zastoiska ściekowe, utrzymywano łaźnię, oczyszczano studnie oraz brukowano place i ulice. Dbanie o higienę i zdrowie stało się powszechniejsze dzięki pracy licznych  miejscowych medyków-chirurgów i cyrulików. Ich ilość i wysokie kompetencje umożliwiły założenie cechu.    Sprawnie działał sąd wójtowsko ławniczy o szerokim zakresie spraw cywilnych i karnych łącznie z  egzekucją  wyroków sądowych. Ranga samorządu wzrosła wraz z wybudowaniem  nowego murowanego ratusza o architekturze renesansowej .

Szesnastowieczny Przemyśl był niekończącym się placem budowy. Obok ratusza, w miejsce  drewnianych  domów  w rynku  i  przy głównych ulicach stawiano murowane, przeważne jednopiętrowe kamienice z zbliżonym wielofunkcyjnym układem wewnętrznym i podcieniami. Uwzględniał wielostronne  potrzeby mieszkalne, zawodowe i gospodarcze ich właścicieli. Rozdzielność funkcji wnętrz budynków  świadczyła o wzroście znaczenia poszczególnych sfer życia mieszczańskiego. Wzorce miejscowemu budownictwu zapewniali napływający do miasta architekci włoscy.

Wielostronne przemiany dokonujące się w mieście wiązać należy w bogaceniem się jego mieszkańców. Usytuowanie w  przestrzeni miejskiej, centralnych w obrębie ziemi przemyskiej i diecezji instytucji obu obrządków  chrześcijańskich i  kształtujących się judaistycznych, organizowanie targów i jarmarków,  wiązało się z okresowym napływem ludności. Wpływało to ożywczo na  miejscowe wytwórstwo rzemieślnicze, usługi i handel. Znaczne dochody przynosił kupcom i zatrudnionym w jego obsłudze spław rzeczny. Wielofunkcyjne znaczenie Sanu było jednym z podstawowych czynników miastotwórczych.

Wraz z bogaceniem się miasta i mieszczan następowało ożywienie życia kulturalnego. Pojawił się w wielu dziedzinach mecenat kulturalny. Obejmował on przede wszystkim malarstwo religijne związane z polichromią wnętrz kościołów,  portretami świętych, a w kościele prawosławnym ikon. Modne wśród elit było malarstwo portretowe. Kwitło życie muzyczne. Muzycy obsługiwali wesela i inne uroczystości rodzinne, grali  w karczmach, zajazdach i po ulicach. Zapraszani byli też na koncerty do domów bogatych mieszczan. Najbardziej znany zespół tworzyli serbacy.  Muzyka coraz częściej torowała sobie drogę do oprawy liturgicznej w kościołach.

Przedstawione dominanty w obrazie życia mieszkańców  Przemyśla w XVI i początkach XVI wieku, rozszerzone o uszczegółowione elementy poznawcze ułatwiające ich percepcję,   opracowanie  zostały i przedstawione w piwnicach części kamienic stojących przy rynku oraz  wnętrzach kamienicy nr 9 z wykorzystaniem multimedialnych form przekazu. Do prezentacji treści wykorzystano takie m.in. formy przekazu, jak : tekst, dźwięk, grafikę, animację, wideo  i film. Całość  ujęta została w osiemnastu stanowiskach multimedialnych o  nazwach: panorama miasta, młyn, piwnica, przystań- źródła zamożności; ul.Wodna-cyrulicy,łaźnie, pasmanteria; ul. Mostowa- życie mieszczańskie, wnętrza domów; Rynek-prawo w służ bezpieczeństwa,,moralności, rodziny i gospodarki; ul.Lwowska-życie uliczne; baszta; ul. Basztowa- rewolucja budowlana, murowanie zabudowy i obiektów obronnych; ul. Serbańska- swoi i przybysze w służbie miasta, różnorodność etniczna i religijna; Żydowskie Miasto; aptaka; Władycze- swoi i przybysze, różność etniczna; kramy wiedzy; ul. Grodzka i Franciszkańska.

Zawartość merytoryczna  przygotowana została przez pracowników Muzeum Narodowego  Ziemi Przemyskiej i autora niniejszego tekstu. Całość projektu od strony organizacyjnej i opracowania multimedialnego zrealizowali pracownicy firmy  GRUP AV z siedzibą w Warszawie.

Tekst :  Jerzy Motylewicz

 CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”


 

 

 

 

Teraz w zielone

Jan Kozak – urodził się w 1961roku w Przeworsku, ukończył miejscowe Liceum Ogólnokształcące. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Marii Curie – Skłodowskiej w Lublinie i Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, który ukończył zdobyciem dyplomu. Pracę magisterską napisał pod kierunkiem prof. M. Podrazy – Kwiatkowskiej na temat jednego z symboli poezji Młodej Polski. Pracował krótko jako nauczyciel języka polskiego w szkole podstawowej. Późniejsze życie nie było związane z bezpośrednio z literaturą. Po debiucie we „Frazie” w 2014 roku, wydał pierwszy tomik poetycki „Obrazki z poniewczasu”( Warszawa 2015). Zdobył pierwszą nagrodę w konkursie poetyckim im. J. Hordyńskiego (2017). „Dwanaście imion” to jego drugi tomik poetycki.

 

Gra w zielone

Czerwień sztandaru, szturmówki pierwszomajowej, moja licealna młodość

zioła lecznicze ukryte na łąkach, ogrodach

wyrwał je wiatr historii a raczej nieodparta wola budowli z pustaków

i kamienia, betonowej kostki

ślubna suknia po której stawiałem niepewne kroki

za dojrzałą patrząc kobiecością

czasy zmienne jak pogoda, sen przerywany, zmiany godzin

nowa gra rozłożone plansze, teraz w zielone, rzucanie kostką z 6 oczkami

kto pierwszy dobiegnie celu, zdobędzie nagrodę,

stara rzymska gra w kości o mienie krzyżowanego niewolnika

mam grać na przetrwanie, są tylko sezony, perspektywy czasowe, plany pięcioletnie

w nowej nazwie, szacie, perspektywie

nie ty będziesz rozdawał karty, reguły gry ustanowił

mogę grzechotać w zamkniętej dłoni kostką, czy dwoma

ułuda wyboru, wygrana w lotto w powerball,

szczęśliwcy, do których ślepy los to może i do ciebie się

uśmiechnie, odgadnij kombinacje, jedną z miliona, jest nas milijon

nic więcej, niczego nie ma więcej

są tylko ślepe liczby, naboje bez prochu

kolory co tylko grą światła

 

Zbożowa kawa

 

Dni napływają falami i dołączają pojedynczo

pochód idzie nieustannie,

tamto audi z wyższej było półki, rocznik jak młode wino

z napędem na cztery koła,

poślizg na wąskiej jezdni, ocieranie lusterek, rysy na lakierze

dobieranie kolorów i kredek, kasowanie zniżek, doliczanie punktów

karnych, standardy codzienności

drożeje zimą pomidorów czerwień, zabraknie węgla tej zimy

trudności w zaopatrzeniu, coś kuleje w zaprogramowanym mechanizmie,

logistyka nowe słowo ma przed sobą przyszłość

numery peselu pęcznieją, rosną

kasztany spadają z drzew ze szkodą, orzechy włoskie mniej szkodliwe

spadają za to w cenie, może udadzą się na emigrację,

skąd przybyły, obcych nam nie trzeba

spada liczba urodzeń, uchodźcy tłoczą się pod murem

kamer ruchome oko nie może nadążyć

ryby słodkowodne nabrały wody w usta i zamilkły ostatecznie

hałdy piasku ogromnieją nad Wisłokiem

straszą, że i piasku zabraknie

nawet proroctwa nie wspominają o tym

 

Szkoła pilarzy

 

Pień drzewa który nic nie mówi

zbyt wiele dźwięków i obrazów jak na jedno życie

marzenia bardzo podrożały, mogę na stałym je umieścić wiborze albo na zmiennym,

licząc na łut szczęścia, walut zawirowanie, braki surowców

kreatorem losu pokolenia już nie ślepy los, ale rada nadzorcza banku,

ratują portfele, chronią przed upadkiem

prasy drukarskie przez chwilę cichną, zwalniają taśmy

mówią, że pieniądz tyle wart co kawałek zadrukowanego papieru

czasem trudno uwierzyć jak w piosence,

pień drzewa nic nie mówi

poddaje się ciosom 5 kilogramowego młota, odsłania swoje wnętrze

pod ostrzem łańcucha, dłuto jest bardziej ostre, spiczasty ma wierzchołek

sekretne spojrzenia błysku ostrza, równy tor cięcia,

nie zygzakuje, nie zmienia kierunku, nie zakleszcza się

w drobnej strużynie

cała szkoła ze swoim językiem, zaledwie pierwsze wziąłem,

zaoczne lekcje

są przymiary, wysokość ogranicznika należy skracać, kiedy

są już dwie szkoły

jest jakość za cenę, jest też cena pozbawiona jakości

jak rozpoznać,

młody wilczek uczy się od dorosłych rozpoznawać ofiarę

masz się uczyć całe życie, powtarzano już dawno temu

gdy jeszcze zorze zachodziły łagodnie, spokojem

światło było przyjazne, nie straszyło widmem astronomicznych rachunków

w nowym porządku mosty już nie będą potrzebne

 

 

Zoopolis

 

Parlament zwierzęcy wyraził zgodę na czipowanie,

zwierzęta domowe głosowały prawie jednomyślnie

koty tylko trochę parskały, ale jak wiadomo chodzą własnymi ścieżkami

to bezpieczeństwo, przede wszystkim,

ale nie widać uśmiechów szczęścia

praktyka to stara, tatuownice znów mogą się przydać

z czeluści muzeum

już nie będę gromadził starych żyrandoli, oślepłe,

za krokwiami zatknięte, stare wspominające czasy

żarówki – definitywnie przerwany wolframowy drucik

w szklanym pęcherzu powietrze

niedostępny jak księżniczka z bajki

ta opowieść z beczki innej, rozsypują się wyschnięte klepki dębowe,

okute pierścieniem, bednarką

historie we fragmentach, tabliczkach glinianych

gdzie zapodział się numerator

 

 

redakcja odcinka Maria GIBAŁA

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”

 


W labiryncie sztuki,

czyli warsztaty artystyczne w Przemyskiej Bibliotece Publicznej

 

  Czy w bibliotece można poczuć się jak prawdziwy artysta? Naturalnie! Niemal co tydzień przekonują się o tym dzieci w wieku wczesnoszkolnym, które uczestniczą w warsztatach prowadzonych w przemyskiej książnicy przez artystę i pedagoga Henryka Lasko. W trakcie spotkań poznają techniki plastyczne i graficzne, malują, rysują, tworzą odbitki i wydrapywanki, a także występują w spektaklach kukiełkowych, słowem – dają wyraz swojej twórczej wyobraźni.

Wchodzimy na drugie piętro zielonego budynku przy ul. Grodzkiej 8. Po lewej stronie wita nas wąskie kręte pomieszczenie, na którego ścianach wisi czterdzieści pełnowymiarowych obrazów i grafik Henryka Lasko. To właśnie do tego miejsca, ze względu na układ nazwanego Galerią Labirynt, dzieci kierują pierwsze kroki. Tutaj nie tylko oglądają ekspozycję, ale także dowiadują się, w jaki sposób powstały prace, by potem zainspirować się nimi, tworząc własne. – To ważna część warsztatów – mówi pan Henryk. – Mogę wtedy podzielić się z uczestnikami wiedzą i doświadczeniem, opowiedzieć o procesie twórczym, o roli barwy i światła w malarstwie oraz o mojej fascynacji pejzażem Przemyśla.

Cypisek na kartonie

Po takim wstępie dzieci przechodzą do pracowni artystycznej, gdzie poznają od kuchni warsztat pracy swojego nauczyciela. Tutaj tworzy on dekoracje z okazji wydarzeń kulturalnych w bibliotece oraz scenografię i kukiełki do spektakli w autorskim teatrzyku. W środku bogactwo kolorów i faktur; uwagę przykuwają lalki teatralne, wielkoformatowi bohaterowie bajek i baśni, a nawet fotościanki, na przykład z postaciami Rumcajsa i jego syna Cypiska. Za materiał służą tekturowe pudła, przydaje się też styropian, z którego akurat niedawno powstała ponadmetrowa pisanka. Na stołach leżą farby, pędzle, wałki, a ściany zdobią prace wykonane przez uczestników warsztatów i gospodarza tej wyjątkowej przestrzeni. W niej to właśnie pod okiem artysty dzieci uczą się technik malarskich i graficznych, takich jak: akwarela, batik świecowy czy monotypia. – Tematyka jest zróżnicowana – podkreśla Henryk Lasko. – Przedstawiamy widoki i zabytki Przemyśla, pejzaże i kwiaty, wykonujemy ekslibrisy, a także ilustrujemy znane baśnie. Nigdy jednak nie narzucam uczniom interpretacji danego tematu, a raczej zachęcam ich do kreatywności i indywidualnej ekspresji.

Teatr na Patyku

Trzecia część warsztatów odbywa się w korytarzu obok pracowni, zaadaptowanym na przytulną przestrzeń pod nazwą Teatr na Patyku. Jej centralne miejsce zajmuje scena z kotarą i scenografią, oczywiście zaprojektowaną i wykonaną przez pana Henryka. W tak zaaranżowanym wnętrzu wystawiane są spektakle kukiełkowe na podstawie baśni Czerwony Kapturek oraz utworu Kłopoty Burka z podwórka Lucyny Krzemienieckiej. Narratorem jest prowadzący zajęcia, a jako aktorzy, którzy animują lalki i wypowiadają dialogi, występują same dzieci. – I zwykle z tym zadaniem radzą sobie znakomicie – przyznaje twórca bibliotecznego teatrzyku. – Choć to przecież niełatwe, bo muszą skupić się jednocześnie na kilku czynnościach – dodaje. Podczas gdy jedni uczniowie odgrywają poszczególne scenki, drudzy z widowni bacznie śledzą poczynania kolegów. A potem role się odwracają, dzięki czemu każdy ma szansę spróbować swoich sił w aktorstwie.

Oprócz Teatru na Patyku na warsztatach pojawia się także teatr ilustracji, tzw. kamishibai, nawiązujący do tradycyjnej japońskiej formy opowiadania historii za pomocą obrazków prezentowanych na kolejnych planszach. Dla najmłodszych to okazja do wysłuchania i obejrzenia tekstu literackiego w nowej odsłonie, a przy tym rozwijania swojej wyobraźni. Podczas minispektakli wytwarza się kameralna atmosfera ułatwiająca koncentrację na przekazywanych treściach. W ten sposób rodzi się też szczególny rodzaj porozumienia pomiędzy narratorem a słuchaczami.

Rozwój i rozrywka

Co dają dzieciom warsztaty? Henryk Lasko przekonuje, że to świetny sposób, by uwrażliwić najmłodszych na sztukę i zapewnić im wszechstronny rozwój. W trakcie zajęć plastycznych uczestnicy kształcą umiejętności manualne i artystyczne, ale także uczą się cierpliwości, koncentracji i wytrwałości. Korzyści jest zresztą znacznie więcej. Na przykład tworzenie ekslibrisów sprzyja rozmowom o książkach i ich roli w życiu, a tym samym zwiększaniu zainteresowania literaturą. Z kolei udział w teatrzyku kukiełkowym pozwala ćwiczyć pamięć i zdolności komunikacyjne oraz uczy pracy zespołowej, która przekłada się na pozytywne relacje z rówieśnikami. Przede wszystkim jednak warsztaty to wspaniała forma zabawy i spędzania czasu w przyjaznej, radosnej atmosferze. A o tym, jaką przyjemność dają dzieciom, niech świadczą ich uśmiechnięte buzie na załączonej fotografii.

Wszystkich nauczycieli, którzy chcieliby zgłosić swoich wychowanków do uczestnictwa w warsztatach, prosimy o kontakt z Działem dla Dzieci i Młodzieży Przemyskiej Biblioteki Publicznej. Do zobaczenia w labiryncie sztuki!

 

tekst :  Monika Maziarz

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”

 


Człowiek, który kochał jamniki

 

Należał do czołówki polskich artystów plastyków XX w. i był jednym z najwybitniejszych scenografów teatralnych. Otto Axer, przemyślanin, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, kochał psy, a szczególnie jamniki.

  Na przełomie lat miał ich w sumie trzy. Ostatni, który przeszedł do historii (podobnie jak Puzon Jerzego Waldorffa), nazywał się „Taki”.

Uzasadniając swą miłość do ukochanego psa, Artysta mówił: Zawsze zazdrościłem mu jego wspaniałego instynktu wolności. Tylko stojąc przy sztalugach czuję się wolny jak on. Jamnik jest zawsze niezależny[1].

Axer pozwalał psu na wszystko, a jamnik z tej wolności skwapliwie korzystał: gryzł w mieszkaniu to, na co miał ochotę, szczekał, hałasował, wskakiwał na tapczan, a kiedy poczuł pragnienie lub głód, stał długą chwilę przed pustą miską, po czym wpadał w złość i głośno domagał się zaspokojenia życiowych potrzeb.

„Taki” odwdzięczał się swemu panu bezinteresowną psią miłością i bezgraniczną wiernością. Uwielbiał wspólne spacery, z niecierpliwością oczekiwał na godzinę wyjścia i był bardzo nieszczęśliwy, gdy musiał zostać w domu sam. Okazywał wówczas wyraźne niezadowolenie. „Taki” nie tolerował spotkań swego pana zwłaszcza z Januszem Minkiewiczem[2] i po rejtanowsku kładł się Axerowi na butach, gdy ten wychodził do SPATiF-u[3]. Czasem pomagało[4].

Przed laty Eryk Lipiński[5] rysował do „Przekroju” karykatury swoich przyjaciół, znajomych i kolegów. Któregoś dnia, w cyklu „rysunek bez podpisu”, dla zabawy narysował karykaturę Otka[6] Axera z jego jamnikiem. Pomysł się ogromnie spodobał i elegancki, smutny jegomość z wydatnym nosem i symboliczną zaczeską na ciemieniu zaczął się pojawiać z ukochanym jamnikiem na łamach „Przekroju” każdego tygodnia. Cykl „Przygody Otka” był kontynuowany z powodzeniem przez kilka lat. Jego autor przedstawiał swoich bohaterów w coraz to nowych sytuacjach, a jamnik „Taki” wraz ze swoim panem, dzięki Erykowi Lipińskiemu przeszedł do historii.

 

[1] Emilia, „Co pan sądzi o jamnikach?”, Filipinka 1978, nr 1, s. 6.

[2] Janusz Minkiewicz (1914-81) – poeta, satyryk, współautor szopek politycznych, autor wierszy dla dzieci i librett do operetek i musicali, ważna persona życia kulturalnego Warszawy lat powojennych.

[3] SPATiF – Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru i Filmu.

[4] A. Strońska, Sennik galicyjski, Oficyna Wydawnictwa „Reporter”, Warszawa 1993, s. 200-201.

[5] Eryk Lipiński (1908-91) – grafik, ilustrator czasopism i książek, karykaturzysta, twórca i kustosz Muzeum Karykatury w Warszawie. Ojciec muzyka Tomasza Lipińskiego.

[6] „Otek” – tak mówiono na Axera w domu i tak nazywali go koledzy i przyjaciele.

 

Tekst : ZENON ANDRZEJEWSKI

CZYTAJ WIĘCEJ W WYDANIU DRUKOWANYM MIESIĘCZNIKA ” NASZ PRZEMYŚL”