W dniu imienin Wojaka Szwejka, przypominamy jego historę w Przemyślu

Jest rok 1915, Szwejk wysiada na przemyskim dworcu kolejowym. „Dworzec wcale szykowny. Wypisz-wymaluj jak u Najjaśniejszego Pana w Wiedniu” – uprzejmie zauważa wojak. Chwilę potem zachwyca się mijanym kościołem franciszkanów. Wreszcie trafia do paki, gdzie zabierają mu fajkę. „Jak oni każdemu tak zabiorą, to co z tym dalej robią” – pyta Szwejk. – „Może muzeum fajek tu zrobią” – zastanawia się jego kompan. I już wiemy skąd wzięło się w Przemyślu Muzeum Fajek i Dzwonów. Dzwony zresztą też się pojawiają – m.in. na ulicy stoi wóz z dzwonem prosto z odlewni Felczyńskiego. Zagubiony na uliczkach przemyskiej starówki Szwejk trafia do sklepu, gdzie dostaje w prezencie pierwszą fajkę, wykonaną przez Czecha Wincentego Swobodę w Przemyślu. Wreszcie, cudem uniknąwszy egzekucji, wsiada do pociągu relacji Przemyśl-Kraków.

Przygoda opisana przez Karola Konwerskiego