Język inkluzywny w organizacjach – konieczność czy „babska” fanaberia?

Poruszając temat komunikacji, w szczególności tej inkluzywnej, czyli nastawionej na drugiego człowieka, musimy pamiętać o jej głównym fundamencie – szacunku. Natomiast żadna zmiana w komunikacji nie okaże się skuteczna, jeżeli jednym z jej celów nie będzie integracja odbiorców. Strach i zależność powodują, że często błędnie odbieramy przekazy i boimy się to jasno zakomunikować. Posługiwanie się językiem inkluzywnym może zaradzić tym problemom już na samym początku. Jego używanie propaguje bardzo mocno „nowe pokolenie”, dopiero wkraczające na rynek pracy. Jest to dla nich już całkowicie naturalne i właściwie nie podlega dyskusji. W jaki sposób zatem używać języka, by nasz rozmówca nie czuł się urażony i zrozumiał nasz przekaz, a jednocześnie nie popaść w niepotrzebną przesadę?

Zdarza się, że kierowane do nas komunikaty odbieramy niezgodnie z intencją nadawcy, a dojście do  porozumienia to jedno z największych wyzwań komunikacji międzyludzkiej. Błędne odczytywanie komunikatów jest natomiast bardzo częstym problemem w pracy lub szkole, czyli wśród ludzi, których zwykle nie znamy zbyt dobrze, a więc nie jesteśmy w stanie prawidłowo zinterpretować od razu intencji rozmówcy. Takie interakcje wywołują dyskomfort, a z obawy przed negatywnym osądem innych często unikamy wyrażenia zdania na dany temat. I tutaj z pomocą przychodzi język inkluzywny, którego używanie rozwiąże na wstępie część związanych z komunikacją problemów.

Problemy komunikacyjne

Jako nadawcy komunikatów nie zawsze mamy wpływ na to, jak zostaną one odebrane przez rozmówcę. Interpretacja bywa uzależniona od naszych doświadczeń, sposobu patrzenia na świat, a nawet poczucia humoru i nastroju. Zwłaszcza komunikacja pisana może stać się przyczyną potencjalnego nieporozumienia ze względu na brak możliwości obserwowania mimiki czy gestów rozmówcy. Emotikony, które w pierwotnym założeniu miały ułatwiać komunikację, odchodzą powoli do lamusa jako (w opinii młodszego pokolenia) pasywno-agresywne. A przecież pokolenie dzisiejszych 30-latków dalej używa ich chętnie jako sposobu na transparentne wyrażenie uczuć podczas czatowania. Te z pozoru drobne różnice obrazują, jak dużym wyzwaniem jest zbudowanie zgranego zespołu złożonego z przedstawicieli różnych pokoleń. Dlatego też warto dbać o komunikację wewnątrz każdej grupy, chociażby poprzez dyskusje na temat stosowanego języka. Nie ma możliwości praktykowania skutecznej komunikacji wewnętrznej w firmie, jeżeli nie będziemy rozmawiali o oczekiwaniach każdej ze stron.

Pokolenie Z a inkluzywność…

Nowe pokolenie, zwane powszechnie Pokoleniem Z, już teraz ma ogromny wpływ na kształtowanie zwyczajów na rynku pracy. Wystarczy porozmawiać z uczniami ostatnich lat liceum i studentami, dla których używanie form neutralnych i feminatywów jest już naturalne i oczywiste. Dużą rolę w języku młodych odgrywają również zapożyczenia. Wszystko to wynika z lektur i filmów, które wybierają dla siebie z własnej woli (nie w szkole!) oraz otwartości na tematy takie jak niebinarność. Wraz z nowym pokoleniem pojawia się śmiałość, pozwalająca używać językowych form neutralnych, które choć brzmią nieraz odrobinę niezgrabnie, potrzebują po prostu czasu, aby się osłuchać i stać czymś “zwykłym”. O kwestię formy zwrotu do danej osoby należy zatem po prostu zapytać, jeżeli nie została zakomunikowana podczas przedstawiania się. Są jednak i inne sposoby na uniknięcie niezręczności, zwłaszcza w sytuacjach, które nie dają możliwości swobodnej rozmowy poza konwenansami – na przykład zamiast pisać: Drodzy i Drogie, napiszmy po prostu: Dzień dobry. Ta prosta zmiana pozwoli na uniknięcie niekomfortowej sytuacji. Co prawda niebinarność nie jest nowym zjawiskiem, ale wcześniej nie mówiło się o niej w przestrzeni publicznej, szczególnie w tej korporacyjnej.

Feminatywy – ważna część codziennej komunikacji?

Język polski wymaga odmiany słów w odpowiednich formach, ponieważ w przeciwieństwie na przykład do angielskiego jest językiem fleksyjnym. Rodzi to oczywiście wiele problemów w kwestii feminizacji mowy użytkowej. Feminatywy spotykają się obecnie w najlepszym przypadku z niechętną akceptacją lub zdziwieniem, a w najgorszym z agresją i złością. Warto jednak te zmiany komunikacyjne zaakceptować i jednocześnie uważnie obserwować ich zachodzenie.

Dzisiaj kobiety są obecne we wszystkich branżach, więc żeńska forma nazw stanowisk w żadnym stopniu nie deprecjonuje i warto jej używać. Któregoś dnia tak się osłucha, że stanie się dla wszystkich neutralna. Najważniejsze, aby w danej grupie społecznej ustalić, w jaki sposób uczestniczki tej grupy chciałyby być tytułowane. Jeżeli jest to dla nas ważny aspekt, powinnyśmy zakomunikować go przełożonemu w sposób rzeczowy i przy pomocy odpowiednich argumentów. Warto na przykład wyrazić dumę z osiągnięć i potrzebę jednoczesnego przypisania tych sukcesów do konkretnej płci kulturowej czy biologicznej, potrzebę zaznaczenia obecności kobiet w branży.

Czemu to takie ważne?

Z jednej strony badania pokazują, że w zróżnicowanym środowisku rozwijamy się efektywniej. Z drugiej oczywiście może to początkowo rodzić problemy w porozumieniu, szczególnie między różnymi pokoleniami. Jednak przy odrobinie otwartości na potrzeby innych wspólnie, właśnie dzięki tym różnicom, możemy osiągnąć bardzo ciekawe efekty. Kiedy nie myśli się o barierze językowej, ona po prostu znika, a komunikacja układa się samoistnie. Potraktujmy zatem te różnice i przyzwyczajanie się do języka inkluzywnego jako wyzwanie. Najważniejsze, by rozmówcy czuli się swobodnie i chcieli angażować się w rozmowę.

A najważniejsze…

że wszyscy mamy prawo do błędów i pomyłek. Jeżeli zależy nam na komfortowej komunikacji w organizacji, pamiętajmy o otwartości na język inkluzywny, ale jednocześnie uważajmy, aby nie narzucać nikomu tych form. Używajmy ich, gdy ktoś nas o to poprosi. Jeżeli nie czuję się psycholożką, mam prawo być psychologiem. Działa to w obie strony. Mogę przecież czuć niechęć do tego określenia bądź mieć prywatne uprzedzenia. Wracamy więc do głównego fundamentu w komunikacji, nie tylko tej inkluzywnej, czyli wzajemnego  szacunku.

 

Aneta Korycińska (Baba od polskiego)

 

Aneta Korycińska — polonistka, redaktorka, oligofrenopedagożka, nauczycielka i założycielka strony „Baba od polskiego”, która już od ośmiu lat przyciąga uwagę ponad miliona użytkowników. Pokazuje, że współczesna szkoła nie musi być nudna, a z każdej lektury można zrobić mem, bo podstawą nauki jest zabawa. W swojej działalności internetowej skupia się na obnażaniu językowego obrazu świata i zachęca do stosowania inkluzywnej polszczyzny, punktuje absurdy systemu edukacji, a także pogłębia wrażliwość na takie tematy jak nieneurotypowość czy prawa mniejszości. Uwielbia się uczyć i poznawać nowe branże, dlatego oprócz polonistyki ukończyła także psychologię zwierząt, zarządzanie oświatą, oligofrenopedagogikę oraz redakcję językową tekstów.

Aneta Korycińska (Baba od polskiego)